Geoblog.pl    mimowszystko    Podróże    Podróż marzeń Mateusza    Amsterdam, c.d.
Zwiń mapę
2006
21
wrz

Amsterdam, c.d.

 
Holandia
Holandia, Amsterdam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1102 km
 
Rankiem pogoda zapowiadała się wyśmienita. Śniadanie zjedliśmy w pośpiechu. Spakowani ruszyliśmy do Van Gogh Museum. Nasza nawigacja działa znowu bez zarzutu. To bardzo przydatne urządzenie, zwłaszcza w mieście, które się dopiero poznaje. "Za 200 metrów dojedziesz do celu" – poinformował miły głos naszej nawigacji, gdy zaczęliśmy sie zbliżać do Van Gogh Museum.
Parkujemy samochód i kierujemy się w stronę wejścia. Wjeżdżamy z rampy przeznaczonej dla wózków. Muzeum jak i cały Amsterdam są świetnie przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych ruchowo. Owszem, bywają takie miejsca, które w tej materii pozostawiają wiele do życzenia. Z Pauliną radzimy sobie jednak świetnie, o niebo lepiej niż w Polsce.
Jako osoby na wózkach za wejście do muzeum nie musieliśmy płacić. Na spotkanie z dziełami jednego z najwybitniejszych malarzy ekspresjonistów wjechaliśmy windą na najwyższy poziom.

Niemal z otwartymi ustami oglądaliśmy najznakomitsze obrazy mistrza: "Słoneczniki", słynne autoportrety i inne znane dzieła. Niesamowite przeżycie. I pomyśleć, że Vincent Van Gogh, posługując się brzytwą, obciął sobie ucho. Był z pewnością przedziwnym człowiekiem: aż do bólu samotny, nierozumiany przez jemu współczesnych. Jego geniusz tak naprawdę doceniono dopiero po śmierci. Tyle doznał upokorzeń i przykrości... Właściwie przez całe życie jedynym życzliwym mu człowiekiem był jego brat – Theo. To jemu zawdzięczamy wspaniałe obrazy Vincenta. Theo utrzymywał bowiem żyjącego w biedzie brata, nigdy nie odmawiał mu pieniędzy. A przecież Van Gogh był osobą nad wyraz pracowitą, wrażliwą, dobrą, pragnącą miłości. Miał jednak tragiczny los. Początkowo studiował teologię, z ogromnym poświęceniem, jako kaznodzieja protestancki, wspierał żyjących w straszliwym ubóstwie górników w Borinage na południu Belgii. Dopiero potem zaczął malować. Jego obrazy nikogo jednak nie interesowały.Kiedy patrzyłem na nie, nachodziły mnie przeróżne refleksje dotyczące życia i losu człowieka. Świat jest przedziwny.

Marek robił setki zdjęć, wciąż przyspieszał. Było to zrozumiałe, bo opiekuje się nami, więc zależy mu na tym, żebyśmy jak najwięcej zobaczyli. Pędzimy więc dalej. Tuż obok znajduje się Rijksmuseum, w nim okazała kolekcja dzieł sztuki – ponad 5000 obrazów holenderskich artystów. W tym muzeum osoby na wózkach również nie płacą za zwiedzanie.
Cały Amsterdam świętuje 400-lecie urodzin Rembrandta van Rijn Harmensz, zatem mistrz jest obecny wszędzie. W Rijksmuseum najbardziej podobał mi się obraz "Straż nocna" przedstawiający zbiorowy portret żołnierzy i cywili XVII wieku. Dopiero kiedy na te dzieła spojrzy się z bliska, czlowiek przekonuje się, dlaczego są tak wspaniale. Nie wyobrażam sobie pobytu w Amsterdamie bez wizyty w tym muzeum.

Oczywiście byliśmy również w dzielnicy czerwonych latarni. To punkt każdej wycieczki, szczególnie gdy ktoś, tak ja ja, jest w Amsterdamie po raz pierwszy. Odczucia miałem mieszane. Najbardziej ździwiło mnie, że nieopodal tej dzielnicy znajdował się kościół. Podobno obecnie jest on przekształcony na muzeum, no ale i tak kontrast jak dla mnie był zbyt szokujący. Może dlatego, że dotąd nigdzie z Polski nie wyjeżdżałem i nie poznałem obyczajów innych krajów.

Następnym punktem naszej wyprawy była podróż kanałami Amsterdamu. Jest tu ponad 75 kilometrów kanałów. Nad nimi góruje około 1300 mostów. Nasz "canal trip" rozpoczęliśmy spod znajdującej się nieopodal muzeum przystani. Do wyboru mięliśmy trzy trasy. Wybraliśmy "zieloną". Półtorej godziny spędzone na łodzi wycieczkowej w idealny sposób dopełniło naszej przygody z Holandią. Sternik opowiadał o historii Amsterdamu, przeplatając ją dowcipnymi anegdotkami z życia miasta. Okazało się, że kanały nie są głębokie.

Na powierzchni trzech metrów każdego z nich, jeden zajmują zatopione rowery, a kolejny – samochody osób, którym nie udało się zaparkować na nabrzeżu. Dowiedzieliśmy się również, że na kanałach unoszą się barki zamieszkiwane przez ludzi niczym domki jednorodzinne.

Po wycieczce statkiem, zjadamy szybko kanapki i pędzimy w stronę Belgii. Po drodze na południe Europy wjeżdżamy po raz kolejny w wielokilometrowy korek. Do Brukseli dojeżdżamy wieczorem. Padamy ze zmęczenia. Resztkami sił udzielamy wywiadu korespondentce Polskiego Radia.

Jest fantastycznie!!! Dziekuję wszystkim, którzy pomogli i pomagają zrealizować moje wielkie marzenie o podróży po Europie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-01-05 16:11
pięknie opisany Amsterdam - jestem oczarowana wpisem i...miastem !!!
 
 
mimowszystko
Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko"
zwiedziła 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 50 komentarzy50 330 zdjęć330 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
13.09.2010 - 18.09.2010
 
 
07.04.2010 - 03.05.2010
 
 
12.05.2009 - 27.05.2009