Geoblog.pl    mimowszystko    Podróże    Każdy ma swoje Kilimandżaro    Pierwszy dzień wspinaczki
Zwiń mapę
2008
01
paź

Pierwszy dzień wspinaczki

 
Tanzania
Tanzania, Marangu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6711 km
 
Początek wyprawy na szczyt był wyjątkowo trudny. Zdarzyło się coś czego nikt z nas nie był w stanie przewidzieć…

To był bardzo ciężki dzień. Poprzedniej nocy część z nas położyła się o godzinie 1-2. Skręcaliśmy nosze alpejskie, Jarek Rola skręcał rower, a wcześnie rano trzeba było wstać, spakować rzeczy do autobusu. Okazało się, że wózki i rower musimy załadować na dach. Inaczej się nie pomieścimy. Nie było odpowiednich mocowań, musieliśmy trochę „powalczyć”, ale się udało. Autobus wyglądał wprawdzie jak piramida Cheopsa, ale ruszyliśmy. Kiedy byliśmy w Parku Narodowym, niedaleko bramy przez którą zaczyna się podejście na szczyt kierowca autobusu nagle zahaczył o kabel elektryczny. Wszystkie wózki i rower Jarka spadły z hukiem na ziemię. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nikt akurat nie przechodził drogą. Niestety okazało się, że wózki alpejskie na których mieli być wiezieni Angelika i Piotrek zostały zniszczone: powykoślawiało kółka, ramy, połamały się siedziska. Dojechaliśmy na parking i zaczęliśmy je naprawiać. To opóźniło nas o kolejne dwie godziny. Ostatecznie wyruszyliśmy dopiero około godz. 15. Szybko okazało się, że bez pomocy kilku osób wózki nie pojadą. Koła były w fatalnym stanie. Na dodatek poruszaliśmy się dzisiaj po podłożu wulkanicznym (przypomina to trochę pokruszony pumeks), który stwarzał dodatkowy opór. Trzeba było je pchać w kilka osób. Na szczęście jakiś dobry duch sprawił, że w połowie trasy znaleźliśmy w krzakach sprawny wózek alpejski i Piotrek mógł się na niego przesiąść. Udało nam się trochę przyśpieszyć. Nie łatwo było też pokonać dzisiejszy odcinek osobom poruszającym się o kulach. Krzysiek Głombowicz przeszedł mały kryzys. Jego kule co krok się zapadały. Było mu niezwykle ciężko, ale postanowił iść dalej i dotarł do obozu. Jarek Rola jedzie dzielnie na swoim rowerze. Udało mu się dzisiaj w ten sposób pokonać cały odcinek. Tanzańczycy, którzy obsługują naszą wyprawę nie tylko nas wspomagali, ale starali się też podsycać dobre humory. Nauczyli nas m.in. piosenki o Kilimandżaro. Śmiejemy się, że będziemy ją śpiewać jeszcze długo po powrocie do Polski. Ostatecznie udało nam się około godz. 20 dotrzeć w komplecie do Marangu Gate-Mandara Hut na wysokości 2700 m n.p.m. I to jest najważniejsza wiadomość dzisiejszego dnia!

Jutro o godz. 5.30 wyruszamy dalej. Przed nami 12 kilometrowy odcinek. Cel – obóz Horombo Hut na wysokości 3720 m n.p.m.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-01-07 21:44
Gdy czytam ten rozdział to jest mi już ciężko...ale czy wolno mi tak pisać ???- przecież siedzę wygodnie przy ekranie komputera , czytam i podziwiam Waszą upartość ...a potem radość !!!
 
 
mimowszystko
Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko"
zwiedziła 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 50 komentarzy50 330 zdjęć330 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
13.09.2010 - 18.09.2010
 
 
07.04.2010 - 03.05.2010
 
 
12.05.2009 - 27.05.2009