Geoblog.pl    mimowszystko    Podróże    Niezwykły rejs    Turbulencja ma wielkie oczy
Zwiń mapę
2008
07
wrz

Turbulencja ma wielkie oczy

 
Australia
Australia, Perth
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13865 km
 
Czwarty dzień się skończył. Jak ten czas szybko mija. Samolot miałyśmy o godzinie 9.35 rano. Musiałyśmy więc wyjechać taksówką spod hotelu około 7.00. Z Wyspy Sentosa na lotnisko w Singapurze jest jakieś 30-35 minut jazdy. My miałyśmy pecha – jechałyśmy całą godzinę! Ponieważ natrafiłyśmy na taksówkarza, który pomylił drogę i dwa razy pokonywaliśmy tę samą trasę. Jakby tego było mało, w Singapurze zawsze o tej porze są duże korki. Z tego wszystkiego musiałyśmy się bardzo śpieszyć. Na szczęście zdążyłyśmy na czas. Ten odcinek drogi, trwający pięć godzin, pokonywałyśmy największym samolotem na świecie: JAMBO JET 747! Lot taką maszyną to niesamowite uczucie! Można się było tam pogubić. Samolot miał kilka pokładów z osobnymi wejściami. Niestety, nie siedziałyśmy obok siebie z Elizą, bo nie było wolnych miejsc. Ale nie byłyśmy oddalone od siebie zbyt daleko. Ja siedziałam w rzędzie przy oknie, a Eliza w rzędzie środkowym. Musze powiedzieć, ze miałam bardzo miłe towarzystwo. Siedziała obok mnie pani ze swoim tatą. Myślę, że pochodzili z Chin albo z Japonii. Byli bardzo sympatyczni. Z tą panią zamieniłam nawet kilka słów po angielsku. Jedyną nieprzyjemną rzeczą podczas lotu były dwie turbulencje. Były one dość duże. Musze przyznać, że się bardzo przestraszyłam. Trzęsło samolotem i herbatą, którą podano nam chwilę wcześniej. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że prawe skrzydło samolotu się rusza! Nie był to przyjemny widok! Pilot mówił do pasażerów przez mikrofon, że mają problem z lewym skrzydłem. Ale jak się rozglądałam po ludziach, to nie widziałam strachu na ich twarzach. Zachowywali się tak, jak na początku lotu. To mi dodawało otuchy. Ja pierwszy raz miałam do czynienia z turbulencjami, ale pozostali pasażerowie musieli już mieć takie przygody za sobą i wiedzieli, że to nic groźnego. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze.

Na lotnisku w Perth powitał nas ksiądz Tomasz Bujakowski wraz ze swoimi przyjaciółmi: panią Ada i panem Markiem. W Australii jest teraz zima. Wprawdzie świeci słońce, ale jest chłodniej niż zwykle. Z lotniska pojechaliśmy na plebanię. Tam zjedliśmy polski obiad i odpoczęłyśmy po podroży. Ksiądz Tomasz zapoznał nas z księdzem Stanisławem, który prowadzi chór polonii mieszkającej w Australii. Wieczorem, o godz. 19.00, odbyła się Msza Święta, na której miałam zaszczyt zaśpiewać pięć piosenek religijnych. Śpiewałam na początek Mszy, na kazanie, po komunii i na koniec Mszy dwie piosenki. To było bardzo przyjemne uczucie – śpiewać dla rodaków, którzy mieszkają na „końcu świata”. Po Mszy Świętej na plebanii spotkałam się z uczestnikami chóru. Była to głównie młodzież, która przeniosła się kilkanaście lat temu z Polski do Australii. Niektórzy urodzili się już na tym kontynencie i nigdy w Polsce nie byli. Po wspólnej kolacji, pojechałyśmy do przyjaciół księdza Tomasza, u których miałyśmy nocować. Pani Ada i pan Marek pokazali nam całe miasto nocą i jego najważniejsze budynki. Było to bardzo interesujące. W ten sposób zleciał nam cały dzień. A jutro nasz cel – WYSPY KOKOSOWE!!!!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-01-07 14:21
Gratuluję Tobie wokalnego występu !
 
 
mimowszystko
Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko"
zwiedziła 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 50 komentarzy50 330 zdjęć330 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
13.09.2010 - 18.09.2010
 
 
07.04.2010 - 03.05.2010
 
 
12.05.2009 - 27.05.2009