Dzisiaj ostatni dzień pobytu Roberta na Karaibach. Ten czas minął bardzo szybko – zdaniem Roberta – za szybko!
Wstajemy skoro świt. Tuż po przebudzeniu płynę z Robertem pontonem po świeże, jeszcze cieplutkie bagietki. Robert świetnie steruje silnikiem zaburtowym, jestem niemalże przekonana, że musiał to gdzieś wcześniej trenować :-) Po szybkim śniadanku na „Tanaszy” razem z Robertem i Andrzejem płyniemy na zatokę, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Robert sam wciąga grot do połowy, kręcił korbą, a nawet steruje pod żaglami gdy ja jestem zajęta czymś innym. Doskonale mu to idzie. Świetnie się nadaje na żagle, szybko wykonuje komendy i jest chętny do pracy. Aż miło na niego popatrzeć!. Andrzej pływał na pontonie obok jachtu i robił nam zdjęcia. Nie zraził go nawet chwilowy deszcz. Po udanej sesji zdjęciowej trzeba się było szybko spakować, przenieść bagaże do samochodu i zjeść błyskawicznie obiad. W drodze na lotnisko udało się odwiedzić wodospad :-) Teraz Roberta i Andrzeja czeka naprawdę długi lot do domu. Jak ten czas szybko minął. Zdaniem Roberta za szybko…