Ból głowy, wymioty, gorączka. Tomek nie zmrużył nocą oka. Nie mógł też jeść. Bieg do Midleton i towarzyszący mu potworny wysiłek dały mu mocno w kość.
Tak to już bywa. Złośliwość rzeczy martwych. Samochód jednak się „rozsypał”. Dalej nie pojedzie. Mechanik powiedział, że jego naprawa kosztowałaby tyle co nowe auto. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Przecież, bez wsparcia pojazdu, trudno kontynuować taki wielodniowy bieg. Pojazd jak pojazd, ale co z Michałem i Robertem, którzy ogromnie Tomkowi pomagają, nie odstępują go na krok? Obaj robią świetną robotę. Tomek ich chwali. Napotkani ludzie też ich podziwiają. Tak czy inaczej Tomek postanowił pobiec dalej, nawet bez wsparcia obu wolontariuszy i samochodu. Stwierdził, że w ostateczności założy na ramiona plecak, a butelkę z wodą mineralną weźmie do ręki. Samochód można wymienić, nóg – nie. Dopóki nogi go niosą, wie, że będzie biegł.
Auto się „rozsypało”, a Tomek miał udar słoneczny. Czuł się fatalnie. Ból głowy, wymioty, gorączka. Właściwie nie zmrużył nocą oka. Nie mógł też jeść. Na trasę wybiegł z pustym żołądkiem. Droga do Midleton i towarzyszący jej potworny wysiłek dały mu jednak mocno w kość. Na szczęście trasa do Cork uciążliwa nie była. Kryzys minął, forma wróciła. Tomek mówił, że znowu poczuł się tak, jakby dopiero wybiegał z Dublina.
W Cork powitano Tomka po królewsku, z pompą. Kwiaty, upominki… Dostał też puchar z wygrawerowaną liczbą kilometrów, które pokonał do tej pory. Ma ich na „liczniku” 298. Stowarzyszenie „MyCork” oraz Centrum „Together” zorganizowały w hotelu „Victoria” spotkanie z długodystansowcem. W jego trakcie Tomek nie tylko opowiadał o idei biegu, który nosi nazwę „Mimo Wszystko”, lecz także o chorobie alkoholowej, z którą walczył . W trakcie spotkania odbył się również wykład psychologa Macieja Gendka zatytułowany „Pasje w życiu a uzależnienia”. Potem Tomek modlił się z grupą „Taize”, która przyjechała do Cork na II Dni Kultury Chrześcijańskiej. W kościele czuł się jak w Polsce. Biało-czerwone flagi, portrety prezydenta Lecha Kaczyńskiego… Niezwykłe doznania. Modlono się za ofiary tragedii pod Smoleńskiem.
Dla Tomka to nie był przypadek. On wie, że Bóg go prowadzi. Ale Robert i Michał długo nie mogli uwierzyć, że zupełnie obca osoba pożycza im swój samochód, żeby Tomek mógł kontynuować bieg. W końcu uwierzyli, bo Kasia naprawdę dała im wóz. Czysty, spontaniczny, godny podziwu gest, jak określił to Tomek. Zresztą Kasia ucieszyła się, że może pomóc. Tomek myśli tylko, jak ta kobieta poradzi sobie bez wozu. Ma nadzieję, że do pracy daleko dojeżdżać nie musi i że przedszkole dla dzieci też ma w pobliżu domu.