Geoblog.pl    mimowszystko    Podróże    Bieg Mimo Wszystko    Za dwa dni półmetek!
Zwiń mapę
2010
18
kwi

Za dwa dni półmetek!

 
Irlandia
Irlandia, Castleisland
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 331 km
 
Czasami na trasie siły dodają Tomkowi małe gesty serdeczności, pozdrowienia kierowców, którzy przyjaźnie machają do niego zza uchylonych szyb swoich pojazdów.

Wszystko idzie zgodnie z planem. Z Cork Tomek pobiegł do Ballymakeery, następnie do Castleisland. W ciągu dwóch dni pokonał dystans 106 kilometrów. Odległość niewyobrażalna dla przeciętnego zjadacza chleba. Ale przecież Tomek przeciętnym zjadaczem chleba nie jest. Nieraz to udowodnił.

Tomek mówi, że trasa z Ballymakeery do Castleisland była odwrotnością tej do Midleton. Prawie cały czas prowadziła łagodnie w dół. Biegło się fantastycznie.

Odzież i buty Tomek ma znakomite. Bardzo je sobie chwali. Wczoraj pobiegł już w drugiej parze. Poprzednia się zużyła. Za to zapał Tomka nie zużywa się wcale. Pogoda też dopisuje. Co prawda na drodze do Castleisland pojawiło się kilka wzniesień, ale nie były to pagórki, które na Tomku robią jakiekolwiek wrażenie. Nogi same go niosły. Wreszcie miał czas i ochotę zachwycać się krajobrazem. Było co oglądać. Za dwa dni Tomek osiągnie półmetek. Wtedy do przebiegnięcia pozostanie mu jeszcze ponad 500 kilometrów. Mężczyzna cieszy się, że za kilka dni będzie mijał rodzinne Ballinrobe. Postanowił, że, gdy do niego dotrze, przenocuje w domu. Strasznie się już stęsknił za Justyną i dziećmi.

Do tej pory nie było chwili, w której Tomek wątpiłby, że dobiegnie do Dublina. W osiągnięcie mety biegu „Mimo Wszystko” wierzył nawet wtedy, gdy przed dwoma dniami potwornie bolała go głowa, kiedy miał gorączkę i torsje. Połowę dystansu do Cork pokonał z obolałym jeszcze żołądkiem. Wiara nie opuszczała go również wtedy, kiedy popsuł się samochód towarzyszących mu Roberta i Michała. Tomek ciągle myśli z wdzięcznością o Kasi, która w Cork, w spontanicznym odruchu, pożyczyła im swoje auto. Dzisiaj mają już własny samochód, „Białą Strzałę”, jak go nazywają. Pożyczony wóz więc oddadzą. Robert go odprowadzi, ale zaraz będzie wracał do ekipy. W ciągu tych parunastu dni cała trójka bardzo się z sobą żyła. Chyba trudno im będzie pożegnać się, kiedy 1 maja bieg zakończy się w Dublinie.

Czasami na trasie siły dodają Tomkowi małe gesty serdeczności, pozdrowienia kierowców, którzy przyjaźnie machają do niego zza uchylonych szyb swoich pojazdów. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś, widząc biegacza, naciskał klakson albo wyrzucał mu, że zakłóca ruch. Tomek biegnie bocznymi drogami. Uważa, żeby żadnemu kierowcy nie przeszkadzać. Te wszystkie przyjazne gesty obcych ludzi stanowią dla niego zastrzyki energii. Ale najpotężniejszym z nich był odruch Kasi w Cork. Tomek ciągle o nim myśli. Uważa, że kiedy Kasia pożyczyła im auto, pokazała, jak bardzo w niego wierzy. Ale również Tomek pokazał coś ogromnie ważnego wielu mieszkańcom Cork: że w życiu można mieć cel, że można żyć dla innych i – w końcu – że można wydostać się z piekła, do którego kiedyś lekkomyślnie się weszło. W ludzi należy wierzyć, nawet jeśli wiemy, że często zawodzą. Robert i Michał też się tego uczą. Bezinteresowny gest Kasi był dla chłopaków wielką lekcją. Tomek uczy się również, każdego dnia odkrywa coś nowego. Nigdy nie spędził w biegu tyle dni, nie pokonał tylu kryzysów organizmu. Mówi, że chociaż biegnie sam, to jednak na trasie osamotnienia nie odczuwa. Telefonują do niego przyjaciele z Polski i Anglii, rodzina. Wszyscy mu gratulują wyzwania, które podjął. Tomek wie, że wielu ludzi mocno trzyma za niego kciuki. To jest dla niego naprawdę potężny „kop”.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mimowszystko
Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko"
zwiedziła 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 50 komentarzy50 330 zdjęć330 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
13.09.2010 - 18.09.2010
 
 
07.04.2010 - 03.05.2010
 
 
12.05.2009 - 27.05.2009