Woda, wiatr, słońce, tataraki i my… Żeglujemy po jeziorach naszych marzeń. Odkryliśmy wczoraj w sobie trzecie oko, którym czujemy siebie nawzajem bez konieczności używania nadmiaru słów.
Jak już zapewne większość z Was wie, płyniemy na pięciu jachtach „Błękitnego Piotrusia”. Jesteśmy więc podzieleni na pięć teamów.
Team komandora Daniela: Darek Gregorczyk, Grzesiek Gomółka; wolontariusze: Maciek Kuźmiński, Weronika Jaworska i Michał Serwiński (pracownik Fundacji „Mimo Wszystko”)
Team sterniczki Jagny: Justyna Szatkowska, Beata Konop; wolontariusze: Marta Mietlicka, Ola Skublewska i Anna Flasza (pracownik Fundacji „Mimo Wszystko”)
Team sterniczki Moniki: Natalia Januszkiewicz, Anna Wodzyńska; wolontariusze: Mateusz Karda, Agata Trela i Ewa Michalska.
Team sternika Rafała: Karol Klein, Beata Jankowska; wolontariusze: Ania Flaszczyńska, Ania Dobies i Tomek Czapiewski.
Team sternika „Groszka”: Konrad Sadecki, Ania Kryś; wolontariusze: Magdalena Rzymkowska i Julka Dziadkowiec.
Pan Piotr Ciepliński jest tzw. wędrującym pomocnikiem sternika. Żeby lepiej poznać poszczególnych uczestników wyprawy, każdego dnia płynie w innym składzie.
Wczoraj, czyli we wtorek, cztery spośród pięciu jachtów otrzymały swoje imię. W naszej flocie płyną m.in.: „Tiroszka” (jacht teamu „Groszka”), „Cyklop” (jacht teamu Moniki), „Mazurskie Krejzolki” (jacht teamu Jagny), „Kapitańskie Majtki” (jacht teamu Rafała). Ekipa pod wodzą komandora Daniela jeszcze nie ochrzciła swojego jachtu, ale istnieje szansa na to, że oni także w końcu odnajdą nazwę dla siebie. W każdym razie ożywiona debata na ten temat trwa. Wczoraj, po zjedzeniu „królewskiego” śniadania i „zainstalowaniu wewnętrznego coacha”, czyli szkoleniu, które prowadzi Pan Piotr Ciepliński, wypłynęliśmy w stronę Węgorzewa. W czasie tej kilkugodzinnej żeglugi towarzyszyły nam wiatr, słońce i mnóstwo dobrego humoru. Śmiech, który płynął z jachtu „Mazurskich Krejzolek”, skutecznie wyciągał z kryjówek okoliczne ptactwo. „Groszek” zwycięsko wyszedł z walki z ciągłymi przechyłami i kawałami, a na jachcie dowodzonym przez Rafała nie było pasażera, który choć przez chwilę nie wcieliłby się w rolę sternika. Poza tym team z Beatką Jankowską i Karolem Kleinem w składzie ułożył kilka zwrotek „Morskich opowieści”, stworzył własną banderę i odnalazł nazwę, która wszystkim się spodobała – „Kapitańskie Majtki”. Na jachcie sterniczki Moniki, czyli na „Cyklopie”, odbywały się zajęcia edukacyjne z żeglarstwa. Słowa, takie jak kingston, knagi, foki, szoty i sztagi, nie są już obce ani dziwnie brzmiące. W ogóle porozumiewanie się idzie nam coraz lepiej. Śmiejemy się, że każdemu z nas wyrasta „trzecie oko”, dzięki któremu rozumiemy i czujemy się bardziej niż dzień czy dwa dni wstecz. Nie ma więc konieczności używania nadmiaru słów, aby powiedzieć to co ważne… Wczorajszy dzień był sporym przeżyciem dla Justyny, która usiadła za sterem po raz pierwszy od czasu wypadku w „białym szkwale”.
– Myślałam, że nie dam rady. Myliłam się. Kiedy człowiek czegoś bardzo chce to żaden lęk nie jest go w stanie sparaliżować – mówiła Justyna, która dzisiaj też zamierza wziąć ster w swoje ręce.
Dzisiaj późnym popołudniem zawijamy do portu Kal, a jutro obierzemy kurs na Stanicę Wodną. Prognoza pogody na najbliższe dni nie jest zbyt optymistyczna, ale mamy nadzieję, że to się zmieni. Trzymajcie za nas kciuki!